Miecz przeznaczenia :: Sapkowski Andrzej
Страница: 2 из 100 | |||
| ||||||||||||||
| ||||||||||||||
КАТЕГОРИИ КНИГПОСЛЕДНИЕ ОТЗЫВЫ О КНИГАХМихаил (19.04.2017 - 06:11:11) Антихрист666 (18.04.2017 - 21:05:58) Ладно, теперь поспешили вы... (18.04.2017 - 20:50:34) Роман (18.04.2017 - 18:12:26) АНДРЕЙ (18.04.2017 - 16:42:55) СЛУЧАЙНОЕ ПРОИЗВЕДЕНИЕТебя в этом мире нет. 22.07.10 - 07:28 Хотите чтобы ваше произведение или ваш любимый стишок появились здесь? добавьте его! |
Szabla, wydobyta nie wiadomo kiedy, świsnęła ostro w powietrzu. Głowa pryszczatego wyleciała w górę, łukiem, wpadła do ziejącego lochu. Ciało runęło sztywno i ciężko, jak zrąbany pień, pomiędzy pokruszone cegły. Tłum wrzasnął jednym głosem. Druga z dziewczyn, z dłonią na rękojeści, zwinnie obróciła się, zabezpieczając tył. Niepotrzebnie. Tłum, potykając się i przewracając na rozwalinach, co sił w nogach zmykał ku miastu. Na czele, w imponujących podskokach sadził wójt, zaledwie o kilka sążni wyprzedzając ogromnego rzeźnika.
— Piękne uderzenie — skomentował zimno białowłosy, dłonią w czarnej rękawicy osłaniając oczy od słońca. - Piękne uderzenie zerrikańskiej szabli. Czoła chylę przed wprawą i urodą wolnych wojowniczek. Jestem Geralt z Rivii. — A ja — nieznajomy w brunatnej tunice wskazał na wyblakły herb na przedzie ubioru przedstawiający trzy czarne ptaki siedzące w równym rzędzie pośrodku jednolicie złotego pola. - Jestem Borch, zwany Trzy Kawki. A to moje dziewczęta, Tea i Vea. Tak je nazywam, bo na ich prawdziwych imionach można sobie język odgryźć. Obie, jak słusznie się domyśliłeś, są Zerrikankami. — Dzięki nim, zdaje mi się, mam jeszcze konia i dobytek. Dziękuję wam, wojowniczki. Dziękuję i wam, panie Borch. — Trzy Kawki. I daruj sobie tego pana. Czy coś cię zatrzymuje w tej mieścinie, Geralcie z Rivii? — Wręcz przeciwnie. — Doskonale. Mam propozycję — niedaleko stąd, na rozstajach, przy drodze do portu rzecznego, jest oberża. Nazywa się "Pod Zadumanym Smokiem". Tamtejsza kuchnia nie ma sobie równych w całej okolicy. Wybieram się tam właśnie z myślą o posiłku i noclegu. Byłoby mi miło, gdybyś zechciał dotrzymać mi towarzystwa. — Borch — białowłosy odwrócił się od konia, spojrzał w jasne oczy nieznajomego — nie chciałbym, żeby jakieś niejasności wkradły się pomiędzy nas. Jestem wiedźminem. — Domyśliłem się. A powiedziałeś to takim tonem, jakbyś mówił: "Jestem trędowaty". — Są tacy — rzekł Geralt wolno — którzy przedkładają kompanię trędowatych nad towarzystwo wiedźmina. — Są i tacy — zaśmiał się Trzy Kawki — którzy przedkładają owce nad dziewczęta. Cóż, tylko im współczuć, jednym i drugim. Ponawiam propozycję. Geralt zdjął rękawicę, uścisnął wyciągniętą ku sobie dłoń. — Przyjmuję, ciesząc się z zawartej znajomości. — W drogę zatem, bom zgłodniał. II Oberżysta przetarł ścierką chropowate deski stołu, ukłonił się i uśmiechnął. Nie miał dwóch przednich zębów. — Taak… — Trzy Kawki popatrzył przez chwilę na okopcony sufit i baraszkujące pod nim pająki. - Najpierw… Najpierw piwo. Żeby dwa razy nie chodzić, cały antałek. A do piwa… Co możesz zaproponować do piwa, kochasiu? — Ser? — zaryzykował oberżysta. — Nie — skrzywił się Borch. - Ser będzie na deser. Do piwa chcemy czegoś kwaśnego i ostrego. — Służę — oberżysta uśmiechnął się jeszcze szerzej. Dwa przednie zęby nie były jedynymi, których nie miał. - Węgorzyki z czosnkiem w oliwie i w occie albo marynowane strączki zielonej papryki… — W porządku. I to, i to. A potem zupa, taka, jaką kiedyś tu jadłem, pływały w niej różne muszle, rybki i inne smakowite śmieci. — Zupa flisacka? — Właśnie. A potem pieczeń z jagnięcia z cebulą. A potem kopę raków. Kopru wrzuć do garnka, ile wlezie. A potem owczy ser i sałata. A potem się zobaczy. — Służę. Dla wszystkich, cztery razy, znaczy? Wyższa Zerrikanka przecząco pokręciła głową, poklepała się znacząco w okolice talii, opiętej obcisłą, lnianą koszulą. — Zapomniałem. - Trzy Kawki mrugnął do Geralta. - Dziewczęta dbają o linię. Panie gospodarzu, baranina tylko dla nas dwóch. Piwo dawaj zaraz, razem z tymi węgorzykami. Z resztą chwilę zaczekaj, żeby nie stygło. Nie przyszliśmy tu żreć, ale obyczajnie spędzać czas na rozmowach. — Pojmuję — oberżysta skłonił się jeszcze raz. — Roztropność ważna rzecz w twoim fachu. Daj no rękę, kochasiu. Brzęknęły złote monety. Karczmarz rozdziawił gębę do granic możliwości. — To nie jest zadatek — zakomunikował Trzy Kawki. -To jest ekstra. A teraz pędź do kuchni, dobry człowieku. W alkierzu było ciepło. Geralt rozpiął pas, ściągnął kaftan i zawinął rękawy koszuli. — Widzę — powiedział — że nie prześladuje cię brak gotówki. Żyjesz z przywilejów stanu rycerskiego? — Częściowo — uśmiechnął się Trzy Kawki, nie wchodząc w szczegóły. Szybko uporali się z węgorzykami i ćwiartką antałka. Obie Zerrikanki też nie żałowały sobie piwa, obie wnet poweselały wyraźnie. Szeptały coś do siebie. Vea, ta wyższa, wybuchnęła nagle gardłowym śmiechem. — Dziewczęta mówią wspólnym? — spytał cicho Geralt, zezując na nie kątem oka. — Słabo. I nie są gadatliwe. Co się chwali. Jak znajdujesz tę zupę, Geralt? — Mhm. — Napijmy się. — Mhm. — Geralt — Trzy Kawki odłożył łyżkę i czknął dystyngowanie — wróćmy na chwilę do naszej rozmowy z drogi. Zrozumiałem, że ty, wiedźmin, wędrujesz z końca świata na drugi jego koniec, a po drodze, jak się trafi jakiś potwór, zabijasz go. I z tego masz grosz. Na tym polega wiedźmiński fach? — Mniej więcej. — A zdarza się, że specjalnie cię gdzieś wzywają? Na, powiedzmy, specjalne zamówienie. Wtedy co, jedziesz i wykonujesz? — To zależy, kto wzywa i po co. — I za ile? — Też — wiedźmin wzruszył ramionami. - Wszystko drożeje, a żyć trzeba, jak mawiała jedna moja znajoma czarodziejka. — Dość wybiórcze podejście, bardzo praktyczne, powiedziałbym. A przecież u podstaw leży jakaś idea, Geralt. Konflikt sił Porządku z siłami Chaosu, jak mawiał pewien mój znajomy czarodziej. Wyobrażałem sobie, że wypełniasz misję, bronisz ludzi przed Złem, zawsze i wszędzie. Bez różnicowania. Stoisz po wyraźnie określonej stronie palisady. — Siły Porządku, siły Chaosu. Strasznie szumne słowa, Borch. Koniecznie chcesz mnie ustawić po którejś stronie palisady w konflikcie, który, jak się powszechnie uważa, jest wieczny, zaczął się grubo przed nami i będzie trwał, gdy nas już dawno nie będzie. |
ИНТЕРЕСНОЕ О ЛИТЕРАТУРЕ
ТОП 20 КНИГ
ТОП 20 АВТОРОВ
| ||||||||||||
|